W tym artykule zagłębimy się w fascynujący świat Zbrodnia w Uryczu, badając jego znaczenie, wpływ na społeczeństwo i dzisiejsze znaczenie. Zbrodnia w Uryczu to temat, który przyciągnął uwagę ludzi w każdym wieku i z różnych dziedzin, od polityki po popkulturę. Przez lata Zbrodnia w Uryczu okazał się tematem cieszącym się dużym zainteresowaniem zarówno ekspertów w tej dziedzinie, jak i ogółu społeczeństwa, wywołując debaty i refleksje, które wpłynęły na nasz sposób myślenia i działania. W tym artykule przeanalizujemy wartość Zbrodnia w Uryczu i jej ewolucję w czasie, odnosząc się do jej wpływu na społeczeństwo i jego znaczenia we współczesnym świecie.
Państwo | |
---|---|
Miejsce | |
Data |
22 września 1939 |
Liczba zabitych |
73–100 |
Typ ataku |
spalenie żywcem |
Sprawca | |
Położenie na mapie Polski w 1939 r. ![]() | |
![]() |
Zbrodnia w Uryczu – jedna z największych zbrodni wojennych popełnionych przez niemiecki Wehrmacht podczas kampanii wrześniowej 1939 r. Jej ofiarą padło od 73 do 100 wziętych do niewoli żołnierzy 4 Pułku Strzelców Podhalańskich, których 22 września 1939 r. spalono żywcem w stodole we wsi Urycz.
W połowie września 1939 r. po ciężkich walkach prowadzonych na linii Sanu rozbiciu uległ polski 4 Pułk Strzelców Podhalańskich, stacjonujący przed wojną w Cieszynie. W niemieckie ręce trafiła duża grupa jeńców, których skierowano w kierunku Drohobycza[1].
22 września 1939 r. kolumna jeńców znalazła się we wsi Urycz (dawne woj. lwowskie[2]), gdzie niemieccy konwojenci zarządzili postój. Tam oddzielono od grupy wszystkich, którzy podali się za Ukraińców i Ślązaków. Resztę – około 80–100 osób - zgromadzono w stodole, gdzie jak ich zapewniono, mieli przenocować. Około godziny 15:00, gdy wszyscy jeńcy znaleźli się w stodole, Niemcy zamknęli wrota, oblali stodołę benzyną[3] lub naftą, po czym podpalili za pomocą granatów ręcznych. Niemal wszyscy jeńcy spłonęli żywcem[1]; uciekających z płonącej stodoły ostrzelano karabinami maszynowymi[3].
Nie udało się precyzyjnie ustalić liczby ofiar. IPN podaje, że było ich co najmniej 73[2], podczas gdy zdaniem Szymona Datnera zamordowano tego dnia około 100 jeńców. Ocaleć miało tylko trzech żołnierzy, z których jeden zmarł wkrótce w wyniku odniesionych ran w szpitalu w Drohobyczu[1]. Zamordowani jeńcy nie stawiali oporu, nie próbowali uciekać i nie byli wcześniej o nic oskarżani przez Niemców[1].
Nie udało się zidentyfikować niemieckiego oddziału, który dokonał tej zbrodni. Ocalały z masakry Antoni Dobija zeznał jedynie, że kierował nią podoficer Wehrmachtu w stopniu sierżanta[4]. Ponadto IPN podaje, że niemieccy żołnierze, którzy dokonali zbrodni byli wspomagani przez bliżej niezidentyfikowanych ukraińskich nacjonalistów[2].
W 1978, w swoim zeznaniu w trakcie procesu Pietera Mentena, ocalały z masakry żołnierz polski Adam Gad oszacował liczbę jeńców po selekcji na ok. 80 osób. Podał, że Menten strzelał z broni krótkiej do bezbronnych ludzi[5].