W dzisiejszym świecie Oov Oov stał się tematem o dużym znaczeniu i zainteresowaniu dużej liczby osób. Niezależnie od tego, czy ze względu na swój wpływ na społeczeństwo, znaczenie historyczne czy znaczenie w dziedzinie nauki, Oov Oov przyciągnął uwagę zarówno ekspertów, jak i entuzjastów. W tym artykule szczegółowo zbadamy najważniejsze aspekty Oov Oov, analizując jego wpływ w różnych obszarach i jego ewolucję w czasie. Od jego początków do obecnego stanu – wyruszymy w ekscytującą podróż, aby dogłębnie zrozumieć wszystko, co Oov Oov ma do zaoferowania.
Wykonawca albumu studyjnego | ||||
Voo Voo | ||||
Wydany |
12 października 1998 | |||
---|---|---|---|---|
Nagrywany |
styczeń – luty 1998 | |||
Gatunek | ||||
Długość |
50:24 | |||
Wydawnictwo |
Music Corner (MCRD 036) | |||
Producent | ||||
Oceny | ||||
| ||||
Album po albumie | ||||
| ||||
Single z albumu Oov Oov | ||||
Oov Oov – album zespołu Voo Voo wydany w 1998, nakładem wydawnictwa Music Corner Records[4].
Po „afrykańskim” tryptyku złożonym z płyt Łobi jabi, Zapłacono i Rapatapa-to-ja Voo Voo zaoferowało płytę wypełnioną zupełnie inną muzyką, która spotkała się ze znakomitym przyjęciem krytyków i fanów Voo Voo. Mariusz Czubaj z „XL” napisał o niej „płyta iskrzy wręcz bogactwem pomysłów: oto tekst Witkacego uzupełnia schizoidalna gitara i „techno” riff, zaś w „Dołku” pojawia się jazzowy temat” i nazwał ją „płytą roku w jego prywatnym rankingu”[5].
Dla Jacka Cieślaka z „Rzeczpospolitej” płyta to „błyskotliwe połączenie żywiołowości hard rocka, jazz rocka, free jazz i hip-hopu z liryzmem i poezją wysokiej próby. Niebanalnie potraktowanej przebojowości z wirtuozerią instrumentalistów oraz bogactwem muzycznych gatunków” i „bodaj najważniejsza płyta polskiego zespołu, jaka ukazała się do tej pory w mijającym roku (1998)”[6].
Według Roberta Leszczyńskiego z „Gazety Wyborczej” „to znakomity album (...) pierwszy od trzech lat album zespołu nie będzie bestsellerem, ale jest na pewno jednym z najważniejszych wydarzeń artystycznych roku”[7].
Na tle tych głosów opinia Grzegorza Brzozowicza w „Machinie” była mniej przychylna – „jest to jednak płyta nie tyle dla dorosłych, co nagrana przez Waglewskiego dla samego siebie (...) Słychać po prostu muzykę, na której Wagiel się wychował i której lubi słuchać (od elektrycznego Milesa Davisa z lat 70. po współczesne King Crimson). Skrecze są niestety tylko alibi dla dźwięków umiejscowionych daleko w przeszłości. Mimo że można pochwalić Waglewskiego za bezkompromisowość, to jednak po odkrywczym albumie Zapłacono z 1994 roku Voo Voo drepcze w miejscu”[8]
Z całą pewnością jest to płyta, na której nauczyliśmy się grać coś nowego. Płyta, która nie odcina kuponów od poprzednich naszych albumów. Ale klimatem, zamyśleniem jest może trochę zbliżona do Sno-powiązałki. Oov Oov składa się z siedmiu części i tylko dwie z nich to piosenki. Jedną śpiewa Kasia Nosowska („Wzgórze”), druga od jakiegoś czasu funkcjonuje w radiu („Cudnie”). Reszta to długie siedmio-, dziesięciominutowe formy, całkiem fajnie rozgrywane. Wśród gości pojawia się Ziutek Gralak grający na trąbce i jeszcze mój syn skreczuje.
1. | „Dwa w jednym” | 9:07 |
2. | „Umpa umpa / Nuty, dźwięki” | 11:00 |
3. | „Wzgórze” | 4:38 |
4. | „Dołek” | 8:00 |
5. | „Cudnie” | 4:25 |
6. | „Pusz się” | 7:10 |
7. | „Będę żył” | 6:04 |
|
50:24 | |
Słowa i muzyka – Wojciech Waglewski, z wyjątkiem „Pusz się” Witkacy